piątek, 5 lipca 2013

16

23.11

Nadszedl weekend. Po lekcjach poszlam do pokoju by zabrac najpotrzebniejsze rzeczy. Dlaczego w ogole musialam z nim jechac? O co chodzilo moim rodzicom?Wiedzialam ze przez ta wiez tesknota za Zaynem bedzie ogromna,ale co mialam zrobic jak mi kazali? No wlasnie, nic nie bylam w stanie na to poradzic. Caroline dziwnie sie zachowywala,jakby cos przede mna ukrywala. Probowalam nawet co nie co z niej wyciagnac ale moje starania poszly na marne, milczala jak grob. Siedzialam w pokoju nad walizka i nie wiedzialam do konca co mam zbrac ze soba,wtedy weszla Carol. Postanowilam jeszcze raz sprobowac.
-prosze powiedz co knujesz, widze w twoich oczach, ze klamiesz mowiac, ze wymyslilam sobie ze cos ukrywasz
C-ja piernicze Eliza ,musisz zawsze wszystko wiedziec? -zrobilo mi sie smutno-przepraszam nie tak mialo to wygladac
-nie wnikam juz, twoje sprawy
C-wlasnie ze nie, chodzi o to ze chce sciagnac z ciebie ta wiez i mam zaklecie-co ona bredzila, nie byla w stanie tego zrobic
-jak to ?
C-znalazlam z Liamem zaklecie
-łuuu uuu łuuu łuu czekaj czekaj, czemu wmieszany jest w to Liam?
C-chcial pomoc
-a moze znowu zazdrosci ze nie jest na miejscu Zayna
C-prosze Cie EL nie rob afery
-zrobie kurwa!-zamknelam walizke bo przez cala ta krotka rozmowe zaczelam wkladac byle co , po czym wyszlam z nia z pokoju przed nasz akademik. Czekalam, czekalam, czekalam i odpalilam papierosa i dalej czekalam az sie doczekalam . Z  drzwi naszego internatu wyszedl Liam, wygladal na szczesliwego. Mial zalozona bluzke z dlugim rekawem opinajaca sie na jego ciele i jeansy, do tego trampki i przewieszona przez ramie torbe podrozna. Szedl usmiechniety.
L-czesc Elizko-powiedzial pochylajac sie nade mna by dac mi calusa w policzek ale sie odsunelam i go delikatnie pchnelam gaszac papierosa i wsiadajac na miejsce kierowcy-co sie stalo?
-sluchaj, odegrajmy poprostu ten teatrzyk jak swietni aktorzy i wrocmy do internatu bo chce spedzic w niedziele dzien z moim chlopakiem-Liam zrobil oczy, no tak, byl pewny ze mowie tak bo jestem z Zaynem polaczona wiezia
L-ale o co ci kurwa dziewczyno chodzi?-zaczynal sie nasz rytual
-o co ? Moze o to ze wtykasz swoj zacny nos w nie swoje sprawy, na cholere pomagasz Caroline w znalezieniu sposobu przerwania wiezi ? -zaniemowil
L-skad wiesz?
-powiedziala mi
L-chcielismy Ci pomoc
-a kto powiedzial ze ja chce pomocy?  Dobrze mi z Zaynem, nie chce tego zmieniac, moge byc z nim cale zycie. Mam pewnosc ze mnie nie zdradzi-prychnelam niczym kon,Liam spojrzal na mnie swoimi brazowymi oczami i chcial cos powiedziec ale mu przerwałam-jedzmy
L-dobrze
Polowe drogi mielismy za soba. Wczesniej umawialam sie z Liamem ze pol drogi prowadze ja pol on, zatrzymalismy sie wiec na stacji by oproznic pecherze i przesiedlismy sie. W sumie to sama nie wiem dlaczego z nim nie rozmawialam, moze bylam zbyt surowa? On chcial tylko pomoc a ja potraktowalam go zle, nawet bardzo zle.Wsiadlam do auta ,Liam juz siedzial i czekal.
-mozemy jechac -powiedzialam a on ruszyl bez slowa-no juz sie nie gniewaj, nie rozumiem co takiego Ci zrobilam
L-zachowujesz sie idiotycznie-powiedzial
-dlaczego ?
L- bo sikasz za Zaynam jak nienormalna
-myslalam ze jestescie kumplami
L-jestesmy przyjaciolmi-powiedzial i skupil wzrok na drodze. Cholera co takiego robilam nie tak? Chcialam z nim normalnie rozmawiac a nie sie klocic. Siedzial teraz na miejscu kierowcy z zacisnieta szczeka i zimnym spojrzeniem. Czulam ze zaczynamy sie na nowo od sieie oddalac. Bylo juz tak dobrze od czasu akcji w lochach. A teraz znowu sie zaczynalo wszystko psuc. Jechalismy a w milczeniu droga sie dluzyla. Liam nawet na mnie nie spojrzal, bylo mi smutno. To ze bylam z Zaynem polaczona wiezia to jedno ale to Liama kochalam i to uczucie bylo w moim sercu. Milosc chyba byla silniejsza od tej cholernej więzi. Po szybach auta splywaly strugi deszczu, wpatrywalam sie w splywajace po szybie krople. Liam wlaczyl cry me a river Justina Timberlakea , chyba chcial slowa piosenki skierowac do mnie...Nucilam sobie pod nosem,lubilam tego piosenkarza, mial tak piekne kawalki i glos.
-Liam prosze odezwij sie!-krzyknelam a on ostrozachamowal i przyciagnal mnie do siebie wpijajac sie w moje usta zachlannie.Nie protestowalam ,chcialam by ta chwila trwala wiecznie. Uwielbialam jego usta. Oderwal sie ode mnie , mial ogromne oczy , zachowaywal sie tak jakby chcial cos sprawdzic. Zlapalam sie za dolna warge i spojrzalam na niego .
L-musialem sie upewnic-powiedzial
-ale co chciales wiedziec?
L-czy jest cos silniejszego od wiezi-burknal
-o co ci chodzi?
L-milosc jest silniejsza od wiezi
-bredzisz Liam, jedz!-zrobilam sie czerwona na twarzy,rozgryzl mnie?
L-nie zaprzeczaj! gdybys mnie nie kochala odepchnelabys mnie, zrobilabys wszystko bym cie nie pocalowal a Ty nie protestowalas-usmiechnal sie niesmiale, gaaaah , wszystko bym oddala by to on byl ze mna, lecz nie jestem typem dziewczyn ktore sie narzucaja. Pozatym ta cholerna wiez z kolejnym przystojniakiem. Wrrr
-jestes zbyt pewny siebie, powinienes dostac w twarz ! -krzyknelam , musialam jakos zamaskowac radosc ktora zaczynala pojawiac sie na mojej twarzy. Rany, co jeszcze czeka mnie w ten popaprany weekend? Wiedzialam ze bedzie on bardzo ciekawy. Znowu zapanowala cisza w samochodzie.


                                       ***
Liam.
Po 4 godzinach mojej jazdy zajechalismy pod brame, dosc stara,  na strazy stalo 4 wielkich facetow. Zapewne ochrona,Eliza otworzyla szybe i sie usmiechnela , wjechalismy. Jechalismy jakims brukiem i dotarlismy do wjazdu. Myslalem ze ona jaja sobie robi jak zobaczylem jej ' dom'



-to nie jest dom, to zamek-zrobilem wielkie oczy bo myslalem ze sie przewidzialem
E-bo mieszkam w mini zamku, jak wyobrazales sobie moj dom? Moj ojciec jest stworca wampirow i wilkolakow , musimy mieszkac w miejscu ktore nas reprezentuje,poza tym ojciec i wujowie maja zatrudnionych duzo ludzi.
-w sumie to jest piękny-powiedzialem gdy podjechalismy na'podjazd'
E-w srodku jest pieknie, zapewniam cie, aha i moze tam panowac dziwny nastroj na poczatku-ostrzegla mnie-mozesz nie byc przyzwyczajony do tego typu muzyki,po godzinie ogarniesz-wtf?
-dobra-wysiedlismy i juz nam zabrali walizki, Eliza zlapala mnie za reke. Przez widok tego zamczyska zapomnialem ze odgrywamy wazna role. Wysoki blondyn otworzyl nam 'wrota', czulem sie naprawde jak w filmie o wampirach. Tragedia. Weszlismy, odrazu do moich uszu trafil Mozart Requiem-Lacrimosa, to nadalo charakteru.
E-Damianie,gdzie sa rodzice? -zapytala a ciemnowlosy mezczyzna ubrany w bialy garnitur sie pochylil. Dziwne tam panowaly zasady
D-dobry wieczor Panno Elizo,mam nadzieje ze podroz przebiegla pomyslnie,rodzice są w jadalni,czekają na państwa-powiedzial
E-dziekuje, wez kluczyki od auta-podala mu kluczyki.
Bez watpienia bylo tam pieknie, ten mroczny klimat zniknal przy wejsciu do srodka a muzyka nadawala temu miejscu niezlego charakteru. Na przeciw wejscia byly ogromne schody wylozone czerwonym chodnikiem rozwidlajace sie u szczytu w dwie strony. Tyle zdarzylem zauwazyc bo El prowadzila nas do jadalni jak domniemalem. Weszlismy przez ogromne wysokie biale podwojne drzwi ze zlotymi zakrecanymi klamkami. 


Przy wielkim stole siedziala 4 ludzi. Elizy ojciec, dwaj wujowie i mama.
E-mamusiu-krzyknela Eliza
Em-jestescie,czekalismy na was-kobieta wstala
-dobry wieczor Pani-pocalowalem ją w dlon, kultura tego domu wymagala tego ode mnie-Liam Payne
Em-Rose,mama Elizy i Louisa,czy nie przeszkadza Ci muzyka Liamie?
-absolutnie,Mozart to raj dla moich uszu Pani Motei-Eliza spojrzala na mnie jak na ducha, nie spodziewala sie ze bede wiedzial co to za muzyka, nie wiedziala o mnie wielu rzeczy
M-witam u nas,podoba Ci sie Liam ?-zapytal wstajac od stolu ojciec Elizy
-tu jest pieknie,jesli mozna tak powiedziec o tym zamku
M-ciesze sie-zasmial sie klepiac mnie w ramie, dziwnie sie czulem, jeszcze niedawno chcial mi urwac glowe-jutro mamy maly bankiet z okazji rocznicy slubu z Rose, dlatego was zaprosilismy-powiedzial
E-mamo ja zapomnialam przepraszam-spuscila glowe
M-Elizko nic sie nie stalo,siadajmy do kolacji-spojrzalem na niego-wampiry tez jedza-zasmial sie
E-chodz Liamie-zlapala mnie za reke
Usiedlismy, przywitalem sie z Vanem i Sjera i podano kolacje.
Rozmawialismy duzo, musielismy tez powiedziec jakie mamy plany w zwiazku z naszym zwiazkiem, oni na serio wierzyli i mowili ze za jakies 3 lata po szkole wezmiemy slub. Troche mnie to przerazilo.
Nie moglem sie sprzeciwiac, cieszylem sie ze ojciec Elizy ze mna rozmawia, przeciez uderzylem jego corke a podobno to jego najwiekszy skarb. Po kolacji ojciec Elizy powiedzial ze El ma pokazac mi naszą sypialnie. Kurde, on chyba zwariowal, myslalem ze jest surowy a wcale taki nie byl. Nie wiem dlaczego ale przeszlo mi przez glowe ze to byloby cholernie romantyczne pieprzyc sie w takiej sypialni. Otrzezwialem gdy szlismy schodami w gore a Eliza trzymala mnie za reke tak jakby nigdy  nie chciala puscic.
-my spimy razem ? -zapytalem
E-tak, jak widac, choc nie jest mi to na reke-szepnela by nikt nie uslyszal-bedziemy spac w mojej sypialni,jest najlepsza.Pozostawilem to bez komentarza, w tym domu wszystko bylo takie piekne i najlepsze, doslownie. Ona mieszkala sobie jak ksiezniczka.
Jej sypialnia mnie nie zdziwila, przygotowalem sie na to ze bedzie piekna i nie mylilem sie. Dominowala tam biel i jasne kolory, meble byly nowe ale zrobione na starodawny styl tak jak w calym zamku.



                                       ***
-siadaj-powiedzialam do Liama wskazujac na pudroworozowy tapczan-nie ma tu porzadku bo ostatnim razem dostawialismy lozko jak Caroline byla u mnie
L-po co dostawialiscie jak to jest ogromne?
-sama nie wiem i tak spalysmy na moim,chcesz obejrzec reszte zamczyska czy isc spac?
L-chcialbym sie wykapac-wstal i udal sie do drzwi ale krzyknelam za nim
-Liam! -odwrocil sie-dziekuje ze ze mna przyjechales.lazienka jest w tamtych drzwiach-powiedzialam i usiadlam na swoim lozku.Do pokoju weszla mama.
m-Elizko chcialabym bys jutro cos zalozyla
E-co ? -wiedzialam ze cos sie kroi
m-moja druga suknie slubna-co ?  nie nie nie, nie nie nie!
-ale mamo prosze Cie, to nie bal ani slub
m-Elizko prosze Cie ,chociaz ja zobacz
-dobrze-poszlam z mama do jej skrytki na strychu o ile to mozna tak nazwac. Pokazala mi suknie a ja zamarlam , chcialam juz kolejnego dnia



-mamo skad ja masz!-krzyknelam
m-to moja slubna, jedna ci juz dalam ta zalozysz jutro,zatanczymy wszyscy walca-gaaah , potrafilam, nie powiem ze nie ale oni zaczynali przeginac
-Liam nie ma garnituru ?-powiedzialam
m- mamy dla niego garnitur, tata sie przygotowal-to kroi sie impreza-pomyslalam
-kazda kobieta bedzie miala taka suknie?
m-tak,tesknimy za dawnymi czasami
-dlaczego nie bedzie Louisa?
m-nie chcial przyjechac-swietnie, zawsze mnie wkrecaja w takie akcje!
-musze isc do Liama mamo
m-tylko grzecznie-usmiechnela sie. Rany wiedzialam co miala na mysli-seks.
Wyszlam cala czerwona ze 'strychu' i poszlam do swojego pokoju.
Liam juz lezal, doslownie na brzegu lozka.
-jutro czeka nas bal-zachichotalam
L-cooo ?-powiedzial
-bedziemy tanczyc walca!
L-cooo ?-jego zdziwienie sieglo zenitu
-nie potrafisz?
L-potrafie-mile mnie zaskoczyl
- dobra spimy bo jutro wielki dzien,dobranoc
L-dobranoc Elizo

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz